Jest ryzyko - jest fun

  Tak jak w tytule. Fun - jak cholera. Niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jednakże... Ostra jazda: skręt kiszek, skurcze brzucha, bóle głowy i poczucie słabości, STRES. To wszystko towarzyszy mi nie raz przy podejmowaniu trudnych - aczkolwiek ważnych oraz - wg mnie - decyzji, zaważających na dalszym kreowaniu mojej zawiłej 'ścieżki' życia.



Przez stres często intensywniej się pocimy. Kobietą wypada więcej włosów, obgryzają paznokcie... (Ja na szczęście jak już coś obgryzam, są to skórki). Wiele różnego oblicza, jeden rodzaj uczucia - strach, panika, ale i ekscytacja i dreszczyk emocji, co to będzie? 

I co to w ogóle znaczy dla Was decyzja życia? Wydaje mi się, że to przede wszystkim drastyczna zmiana w codzienności - partnera, otoczenia, utrata bliskiej osoby / zwierzęcia, kalectwo.... Można tak wymieniać. 


Co zestresowało mnie? Chyba bardziej niż skutkami przejęłam się, iż to JA musiałam podjąć ważną decyzję. Zmiana pracy. Los podsyła nowe możliwości. Czy są one poprawne, czy gwarantują szczęście i stabilizację? Pierwsza zasada jest taka: nic ani nikt nie może nam nic ZAGWARANTOWAĆ. To bardziej kwestia zaufania, niezależnie czego by nie dotyczyła. U mnie wiązało się to ze sprawieniem zawodu - ludzie, którzy mi zaufali i dali możliwość rozwoju musieli usłyszeć definitywny koniec współpracy. Szybko - z dnia na dzień. Poświęcenie: odrzucenie czegoś, co dawało spokój poprzez większy stopień stabilizacji - zostało zaburzone przeze mnie na własne życzenie w przeciągu kilku minut. W sumie to może i nawet sekund? (zależy, jak na to spojrzeć).
 I nie wiem, czy będę żałowała, czy nie - na pewno będę tęskniła za ludźmi - jednakże napiszę Wam jedno: NIE MA NIC GORSZEGO, NIŻ ŻAL, ŻE CZEGOŚ SIĘ NIE ZROBIŁO (a mogło).


Outfit: dress - Zara | sandals - ccc   

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty